Strona korzysta z plików cookies. Zamknięcie tego komunikatu oznacza zgodę na ich zapisywanie na Twoim komputerze. Dowiedz się więcej. Zamknij

W listopadowym wydaniu „Arteonu” twórczość Gustave’a Courbeta w kontekście szwajcarskiej retrospektywy w Fundacji Beyeler omawia Justyna Żarczyńska. Wystawę Masoneria. Pro publico bono w Muzeum Narodowym w Warszawie komentuje Jadwiga Siatka. 4. Mediations Biennale Poznań recenzują Milena Maćkowiak i Agata Ruszkowska. Karolina Staszak omawia Manifestacje romantyczne w BWA Sokół w Nowym Sączu. Na pytania ankiety w ramach Sztuki młodych odpowiadają Agata Szymanek i Ziemowit Fincek. W dziale Czytanie sztuki Michał Haake bierze na warsztat obsceniczne Źródło świata Gustave’a Courbeta.

Malujący i namalowany - Gustave Courbet w kontekście wystawy w Fundacji Beyeler
Jedną z charakterystycznych cech obrazów Gustave’a Courbeta jest ich przenikanie do świata odbiorcy. Relacja między postacią z obrazu a widzem często nawiązywana jest poprzez spojrzenie sportretowanego utkwione niejako w patrzącego na obraz. Jest to zabieg formalny spotykany w autoportretach tego artysty, jak choćby w obrazach Mężczyzna szalony ze strachu, Zdesperowanym mężczyzna czy płótnie zatytułowanym Courbet z czarnym psem. W tym ostatnim wypadku spojrzenie sprawia wrażenie wręcz nonszalanckiego i wyzywającego, na co wpływa perspektywa - wydaje się, że widz przygląda się mężczyźnie z dołu i zmuszony jest do wytrzymania spojrzenia górującego nad nim malarza. Następuje przez to swego rodzaju zamiana ról, zachęcająca do zadania pytania o to, kto tak naprawdę patrzy na kogo.

Foto: Gustave Courbet, „Courbet au chien noir (Portrait de l’artiste)”, 1842, oil on canvas, 46,5 x 55,5 cm, Petit Palais, Musée des Beaux-Arts de la Ville de Paris, © bpk / RMN – Grand Palais / Jacques L’Hoir / Jean Popovich, materiały prasowe Fondation Beyeler
Pro publico bono? - Masoneria w warszawskim Muzeum Narodowym
Masoneria. Pro publico bono (Masoneria. Dla dobra publicznego) to hasło równie wymowne, co opiniotwórcze, apologiczne, aksjomatyczne, narzucające sposób myślenia o samej masonerii oraz wystawie, wykluczające aksjologiczny pluralizm. Nie tylko sam tytuł determinuje sposób percypowania ekspozycji. Warunkuje go przede wszystkim zabieg kuratorski wolnomularza, Tadeusza Cegielskiego, który aranżując wystawę zadbał, by od początku zwiedzania widz, bez uprzedniego zrozumienia zjawiska, utożsamił się z, poddawanym rytuałowi inicjacji, adeptem loży. (...)
Warto zauważyć, że zasadniczo wystawa podzielona została na dwa, różne pod względem semantycznym i temporalnym, komponenty. Pierwszy z nich odnosi się do wolnomularskiego wtajemniczenia pierwszego stopnia, na skutek którego profan staje się masońskim uczniem i posiadającym określone prawa członkiem loży. Rytuał ten ma charakter ponadczasowy i zasadniczo, od momentu ukonstytuowania się sztuki królewskiej, nie uległ znaczącym zmianom. W drugiej części wystawy akcent położono na aspekt historyczny. Daje się ona odczytać jako opowieść o wolnomularzach pozytywnie wpływających na dzieje Polski i świata.

Foto: Widok wystawy, fot. Bartosz Stawiarski, materiały prasowe Muzeum Narodowego w Warszawie
Sztuka w służbie koncepcji - Mediations Biennale w Poznaniu
When nowhere becomes here - pod takim tytułem odbyło się tegoroczne Mediations Biennale w Poznaniu. To pojemne hasło objęło w swoich ramach trzy główne ekspozycje oraz program towarzyszący. Wystawy Berlin Heist w Muzeum Narodowym, Shifting Africa w Galerii u Jezuitów i Granice globalizacji w Centrum Kultury Zamek były wynikiem inspiracji postglobalną rzeczywistością, w której przyszło nam żyć. Jak zaznacza dyrektor artystyczny Tomasz Wendland, jest to miejsce, gdzie pytania o naszą realną obecność utraciły sens: rozpływamy się w gąszczu technologicznych możliwości i stajemy się coraz bardziej mobilni wirtualnie. Same wystawy zaś miały stworzyć pole napięć, wyrywkowo uświadamiając nam niektóre współrzędne współczesności, w jakich żyjemy. Przyjrzyjmy się zatem bliżej rezultatom tych mglistych założeń.

Foto: Artur Malewski, „Agnusek”, 2014, fot. materiały prasowe Mediations Biennale
Pragmatyczni romantycy - Manifestacje romantyczne w Nowym Sączu
Nazwiska artystów biorących udział w wystawie Manifestacje romantyczne, takie jak Althamer, Górna, Jakubowicz, Nieznalska, Rajkowska, Surowiec, Wysocki, Żmijewski, naturalnie kojarzą się z twórczością, która ma ambicje wytrącać [widzów] z automatyzmu patrzenia i myślenia - jak ujął to w wywiadzie z Maciejem Mazurkiem Piotr Piotrowski, przybliżający zjawisko sztuki krytycznej („Znak”, 12/1998). Jest to sztuka, która ponoć nie rości sobie pretensji do bycia autonomicznym obszarem wydzielonym z innych dziedzin działalności człowieka, która odnosi się do współczesnej rzeczywistości (tak o „postmodernizmie oporu”, którego sztuka krytyczna jest niejako polską wersją, pisze Piotr Piotrowski). Ważne jest więc zakorzenienie w rzeczywistości, komentowanie jej, a nawet ingerowanie w nią, czyli pewien rodzaj społecznictwa. Podkreślanie przez badaczy swoistego „realizmu” sztuki krytycznej sprawiło, że romantyczny pierwiastek w niej tkwiący nie został dotąd odpowiednio wyeksponowany, dlatego zestawianie prac wymienionych wyżej artystów z przymiotnikiem „romantyczne” może się wydawać dość nietypowe. Bardziej zaskakujące jest jednak pojawienie się w tym gronie nazwiska Jerzego Beresia, który w popularnych publikacjach nie był nigdy wymieniany jako antenat twórców sztuki krytycznej. Postawa Beresia - jako artysty również zaangażowanego w rzeczywistość, ale próbującego aktualizować wartości uniwersalne, uznającego wiarę za jedną z najwyższych wartości, odwołującego się do tradycji narodowej w celu eksponowania, a nie ośmieszania patriotycznej postawy - nie była atrakcyjna jako punkt odniesienia dla współczesnych artystów, dla których słowa „wiara” i „naród” wydają się być synonimami ciemnogrodu i zacofania. Jaki więc cel przyświeca wystawie, której tytuł Manifestacje romantyczne jest parafrazą tytułu akcji Beresia („Manifestacja romantyczna”, 1981)? I co nam uświadamia ta wystawa?

Foto: Dorota Nieznalska, „Król Polski”, 2008, odlew z brązu metodą na wosk tracony, fot. materiały prasowe BWA Sokół
Courbet i nie-męski widz - Źródło świata Gustave’a Courbeta
Gustave Courbet był świetnym malarzem. W jaki jednak sposób ów malarski kunszt miałby się przejawiać w takim obrazie, jak Źródło świata (L’Origine du monde, 1866), który uczyniono sercem wystawy w Fundacji Beyeler pod Bazyleą, będącej pretekstem dla niniejszych rozważań? Płótno to, przedstawiające jedynie kobiece łono, zaprezentowano po raz pierwszy w przestrzeni publicznej w 1995 roku, a obecnie po raz pierwszy na obszarze niemieckojęzycznym. Czy jego sens nie wyczerpuje się przede wszystkim w szczególnej ikonografii, wobec której pytanie o walory malarskie wydawać się może co najmniej drugorzędne? Oto łono kobiece zostało ukazane poza kontekstem, który dotąd tłumaczył jego obecność na obrazach. Nagie ciało nie należy ani do greckiej bogini, ani do chrześcijańskiej męczennicy. Okoliczność, że artysta sporządził dzieło dla egipskiego dyplomaty Khalila Beya, który trzymał je ukryte za zasłoną i udostępniał jedynie niektórym gościom, wydaje się bez wątpliwości wskazywać na to, że widok rozłożonych na boki nóg i łona miał wywoływać seksualne podniecenie. Na tej podstawie badacze wielokrotnie zestawiali dzieło Courbeta z ówczesną, mającą ten sam cel fotografią pornograficzną. Ale może i z obrazem Courbeta jest tak, jak z antycznym posągiem Apollina w wierszu Rilkego i - jako dzieło sztuki - zmienia nasze życie? A mianowicie - jeśli przeciętny męski widz odczuwa podniecenie w stosunku do rzeczywistego kobiecego łona, to być może wobec jego malarskiego przedstawienia, reakcja taka całkowicie ustępuje przed innego rodzaju doznaniem?

Foto: Gustave Courbet, „L’Origine du monde (Źródło świata)”, 1866, olej na płótnie, 46 x 55 cm, Musée d’Orsay, Paris, © bpk / RMN / Hervé Lewandowski, materiały prasowe Fondation Beyeler
Agata Szymanek: Zabawa z materiałem wizualnym - Sztuka młodych
Jaki jest Twój stosunek do rynku sztuki?
Rynek sztuki to biznes i na pewno artyście ciężko się w nim odnaleźć. Z reguły nie ufam racjom rynku sztuki. Drogie i promowane dzieła nie muszą być dobre i odwrotnie. Z drugiej strony, w sztuce fascynuje mnie to, że nie wystarczy coś stworzyć, ponieważ poza pomysłem i wykonaniem jest jeszcze mnóstwo innych nie do końca sprecyzowanych rzeczy, które trzeba zrobić. Artysta musi być swoim menedżerem, PR-owcem, rzecznikiem prasowym - to sprawia, że w procesie umiejscawiania, np. obrazu na rynku pojawia się dreszczyk emocji. Gdyby nie to, działanie artystyczne byłoby po prostu relaksem.
Dlaczego wybrałaś taką, a nie inną formę ekspresji?
To, co teraz tworzę, czyli malarstwo, kolaże i inne rozwiązania na bazie kolażu (druk cyfrowy), wynika z procesu, który ewoluował w trakcie studiów w ASP.

Foto: Agata Szymanek, „Początek”, olej na płótnie, 140 x 140 cm, fot. dzięki uprzejmości artystki
Ziemowit Fincek: Dostrajanie się do odbioru - Sztuka młodych
Jak wybierasz tematy swoich prac?
Nie lubię wybierać tematów, zdecydowanie wolę, kiedy to temat wybiera mnie. Poszukiwanie tematu jest pracochłonne i wyczerpujące. Osobiście lubię sytuację, kiedy mój umysł w działaniu przypomina odbiornik nastawiony na otaczającą mnie sytuację geo-polityczno-emocjonalno-metafizyczną.
Którzy artyści, jakie kierunki artystyczne Cię inspirują? Czy zauważasz u siebie punkty wspólne z innymi artystami?
Doceniam twórczość artystów działających zarówno przed naszą erą, obecnie, jak i tych, którzy będą tworzyć po mojej śmierci. Osobiście tworzę właśnie z niezdiagnozowanej potrzeby tworzenia, dlatego doceniam sztukę artystów działających z podobnego powodu, a nie dla pieniędzy czy sławy. Cenię sobie między innymi twórczość takich artystów, jak Damien Hirst, Alina Szapocznikow, Roman Opałka, Hieronim Bosch czy tworzący współcześnie Jakub Julian Ziółkowski.

Foto: Ziemowit Fincek, „Dwie drogi”, 2014, sklejka, olej, 115 x 115 cm, fot. dzięki uprzejmości artysty
Ponadto w najnowszym „Arteonie” twórczości Marcela Duchampa w kontekście wystawy w Centre Pompidou przygląda się Wojciech Delikta., a Piotr Kosiewski w drugim artykule z cyklu poświęconego japonizmowi śledzi wpływy japońskie w malarstwie europejskim. Łódzką wystawę Maurycego Gottlieba omawia Joanna Leszczyńska. Natomiast artystyczną sylwetkę Józefa Hałasa nakreśla Gerard Radecki.
W listopadowym „Arteonie” także - jak zwykle - komentarze, recenzje książkowe, aktualia i inne stałe rubryki.

Okładka: Gustave Courbet, „Le Fou de peur (Portrait de l’artiste)”, ca. 1844/1845, oil on paper on canvas, 60,5 x 50,5 cm, The National Museum of Art, Architecture, and Design, Oslo, materiały prasowe Fondation Beyeler
Zgłoszenie chęci kupna obiektu
Zgłoszenia chęci kupna przyjmowane są od osób zalogowanych w Artinfo.pl
W przypadku braku konta prosimy o rejestrację.
Uwaga - osoby nie pamiętające nazwy użytkownika i hasla mogą otrzymać przypomnienie na adres mailowy, użyty przy pierwszej rejestracji konta.
Prosimy wybrać poniższy link „przypomnij hasło” i wypełnić tylko pole adres e-mail.
W przypadku pytań, prosimy o kontakt z naszym biurem:
22 818 94 68 (poniedziałek - piątek: 10:00 - 17:00)
email: [email protected]