Strona korzysta z plików cookies. Zamknięcie tego komunikatu oznacza zgodę na ich zapisywanie na Twoim komputerze. Dowiedz się więcej. Zamknij

W październikowym „Arteonie” sylwetkę Olgi Boznańskiej w przededniu monograficznej wystawy w Muzeum Narodowym w Krakowie przybliża Justyna Żarczyńska. O twórczości Kathariny Grosse w kontekście wystawy w Museum Kunstpalast w Düsseldorfie pisze Wojciech Delikta. O rzeźbach Alberta Giacomettiego i włoskich wystawach jego prac w 2014 roku pisze Anita Kwestorowska. Prezentację twórczości Alfreda Lenicy we wrocławskim Muzeum Narodowym omawia Agata Ruszkowska, a wystawie Corpus trwającej w Zachęcie Narodowej Galerii Sztuki przygląda się Michał Haake, Jarosław Denisiuk natomiast rekomenduje twórczość Anny Szprynger. W ramach Czytania sztuki Karolina Staszak analizuje Obrzędy intymne Zbigniewa Libery.

Artystka artystów - Olga Boznańska – w przededniu wystawy w Muzeum Narodowym w Krakowie
Artystka nie tylko nasza, lecz świata całego, bo nie tylko u nas ceniona. Artystka Artystów -  tak o Oldze Boznańskiej pisał Gustaw Gwozdecki na łamach paryskiego Hasła w 1906 roku. Był to czas, kiedy rzeczywiście pozycja malarki była nadzwyczaj wysoka, a biorąc pod uwagę fakt, że Boznańska była właściwie do końca swoich dni gotowa i pełna zapału do podjęcia ciężkiej pracy, rokowania były jeszcze lepsze. Zadebiutowała już w 1886 roku w Krakowie, wystawiając Kamedułę i Staruszkę, a dwa lata później pierwszy raz uczestniczyła w Międzynarodowej Wystawie Sztuki w Monachium. Rosło zainteresowanie jej twórczością. Już w 1894 roku pisano po jej udziale w wystawie monachijskich secesjonistów: Wiosenną wystawę monachijskich secesjonistów zdobią trzy portrety Olgi Boznańskiej, artystki, która od kilku lat coraz większego nabiera rozgłosu za granicą. Nadeszły czasy licznych nagród i wyróżnień. Boznańska podróżowała i prezentowała swoje obrazy w największych miastach Europy, jak choćby Berlinie czy Londynie. Jej nazwisko coraz częściej pojawiało się w prasie. Wśród pochlebnych opinii na temat malarstwa Boznańskiej pojawiły się i tak ciekawe, jak recenzja z wystawy lwowskiej, na której artystka pokazała Portret malarza Paula Nauena. Anonimowy recenzent zwrócił uwagę na wyraźną u Boznańskiej niechęć do kokietowania publiczności przy równoczesnym uznaniu ze strony innych artystów. Powodem tego miało być to, że obrazy malarki są… zbyt dobrze namalowane.

Foto: Olga Boznańska, „Japonka”, 1889, wł. Muzeum Narodowe w Warszawie, materiały prasowe MN w Krakowie
Wewnątrz koloru - Wystawa Kathariny Grosse w Düsseldorfie
Katharina Grosse przy użyciu aerografu (rzadko pędzla) pokrywa strumieniami farby olbrzymie płachty papieru, włókna szklanego i aluminium, kreując na nich abstrakcyjne układy chromatycznych pól i smug. Stosuje te same techniki plastyczne w rozmaitych kontekstach - zauważa Rainer Fuchs, kurator wiedeńskiego MUMOK-u - nakłada na siebie i łączy warstwy spreju i pociągnięć pędzla na jednym obrazie i intencjonalnie przełamuje granice między malarstwem a instalacją. Począwszy od 1998 roku, ubrana w szczelny kombinezon, maskę przeciwpyłową oraz gogle, maluje bezpośrednio na ścianach, sufitach i podłogach. Powstałe w ten sposób mgławice intensywnych żółcieni, fioletów, pomarańczy i turkusów unaoczniają w danym miejscu drogę przebytą przez artystkę. Jak twierdzi krytyczka sztuki Sabine Russ: Te malarskie instalacje mają właściwości wypełniania przestrzeni podobne do dźwięku, rozchodząc się w dysonansowych wibracjach poza brzegi samej pracy i rezonując na każdą część pomieszczenia.

Foto: Katharina Grosse, „Holey Residue”, 2006, De Appel, Amsterdam, Acryl auf Wand, Erde, Leinwand und Boden, 379 x 667 x 464 cm, © Katharina Grosse und VG Bild-Kunst Bonn, 2014, fot. Johannes Schwartz, materiały prasowe Museum Kunstpalast, Düsseldorf
Giacometti superstar - Tegoroczne włoskie wystawy Giacomettiego
Na aukcji w Londynie w 2010 roku padła rekordowa suma 65 milionów funtów za jedną z najbardziej charakterystycznych rzeźb Alberta Giacomettiego Człowiek idący. Intrygująca postać z brązu o naturalnych wymiarach człowieka (183 cm) zyskała tym samym tytuł najdrożej sprzedanego publicznie dzieła w historii sztuki, przekraczając sumy płacone za arcydzieła malarskie takich sław, jak Pablo Picasso czy Vincent van Gogh. Po bezprecedensowym wydarzeniu w domu aukcyjnym Sotheby’s świat sztuki zaniemówił z wrażenia, lecz już za chwilę rozdzwoniły się telefony. To był wielki powrót Giacomettiego. Wywiady, badania naukowe, przygotowywanie wystaw. Podobnie jak rok 2001, gdy obchodzono stulecie urodzin szwajcarskiego artysty, 2014 okazał się jednym z najciekawszych w historii rzeźby współczesnej. Już na początku lutego prestiżowa Galeria Borghese w Rzymie zadedykowała artyście długo oczekiwaną we Włoszech wystawę Alberto Giacometti. Rzeźba, na której zaprezentowano 40 dzieł z wielkich światowych kolekcji. Dyrektor galerii Anna Coliva oraz Christian Klemm, jeden z największych znawców twórczości Giacomettiego, skoncentrowali się na postaci ludzkiej, którą skonfrontowali z arcydziełami mistrzów sztuki dawnej, takich jak Antonio Canova czy Gian Lorenzo Bernini.

Foto: René Burri, Alberto Giacometti beim Modellieren einer Büste seines Bruders Diego (detail), Paris 1960, © René Burri / Magnum Photos, © Alberto Giacometti Estate / Bildrecht, Vienna 2014, materiały prasowe Leopold Museum
Ucieczka w abstrakcję - Wystawa Alfreda Lenicy we Wrocławiu
Rok 1947 był przełomowy w dziedzinie malarstwa - w tym czasie Jackson Pollock zaczął tworzyć swoje pierwsze prace o charakterze abstrakcyjnym i tym samym niejako podsumował rozwijane od czasów van Gogha osiągnięcia ekspresjonizmu. Stosowana przez amerykańskiego artystę technika drippingu stała się jego znakiem rozpoznawczym, bowiem najbardziej uznane dzieła tego twórcy to obrazy pokryte nieregularnymi plamami czy też stróżkami farby, które energicznie rozrzucał na rozciągniętych na podłodze płótnach. W tym samym czasie na Starym Kontynencie do podobnych rozwiązań stylistycznych dochodził Alfred Lenica - bohater wystawy w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, które postanowiło na nowo ukazać dorobek tego klasyka polskiej sztuki nowoczesnej. Nie znając poczynań artystów tworzących za oceanem, on również wprowadzał do swoich dzieł pewien element przypadku, pozwalając spływać farbie po pionowo ustawionym podobraziu.

Foto: Alfred Lenica, „Źródło 3”, 1952, 70 x 48 cm, materiały prasowe Muzeum Narodowego we Wrocławiu
Dusza i genderyzm - Corpus w Zachęcie
Ciało jest, jak się zdaje, jednym z wiodących tematów także w sztuce współczesnej. Piszę „także”, gdyż zawsze nim było: Wenus z Willendorfu, malarstwo Caravaggia, akademizm XIX wieku, fotografie Edwarda Westona. Do ciekawszych filozoficznych ujęć fenomenu cielesności w naszych czasach zaliczyłbym książkę Barbary Skargi Tożsamość i różnica. Eseje metafizyczne, w której autorka, zapytując o to, co stanowi o naszej tożsamości, wskazuje na ciało jako jedyny niezmienny element w życiu człowieka. Wystawa Corpus w warszawskiej Zachęcie powstała natomiast z inspiracji książkami Corpus (1992, wyd. pol. 2002) i Corpus II: Writings on Sexuality (2008) francuskiego filozofa Jeana-Luca Nancy. Kto ze zwiedzających wystawę zechce uwzględnić wspomnianą teorię, jest jednak wystawiony na ciężką próbę. Z komentarza kuratorki Marii Brewińskiej dowie się, że filozof odrzuca chrześcijański dualizm duszy i ciała, głosząc ich nierozdzielność. Nie trzeba specjalnej ekwilibrystyki umysłowej, by stwierdzić, że skoro odrzucana jest chrześcijańska nauka o człowieku, to razem z zawartą w niej koncepcją duszy. Ergo: dalsze używanie tego terminu może dotyczyć tylko duszy niechrześcijańskiej. Albo więc wypada uznać filozofa, który przy takiej tezie się upiera, za niepoważnego, albo kuratorskie objaśnienie za wysoce niekompetentne. Zamiast jednak tracić czas na rozstrzyganie tej kwestii, warto przypomnieć o starej zasadzie, że zapoznanie się z wystawą sztuk wizualnych w żaden sposób nie wymaga uprzedniego przyswojenia mających ją uzasadniać teorii, ponieważ o udatności doboru prac rozstrzyga ich strukturalna, oglądowa ewidencja. Wypada więc sprawdzić, w jakim stosunku wystawione prace pozostają do kuratorskich tez.

Foto: Marina Abramović, „Nude with Skeleton”, 2005, wideo, © LIMA, dzięki uprzejmości artystki, fot. materiały prasowe Zachęty Narodowej Galerii Sztuki
Porządek nie z tej ziemi - Anna Szprynger
Sztuka abstrakcyjna z jednej strony przywołuje to szczególne, bo romantyczne pojmowanie artysty jako szermierza formy, niezrozumiałego dla otoczenia, pochłoniętego medytacją nad istotą rzeczy. Z drugiej strony, samo stosowanie przez malarza form abstrakcyjnych, a tym bardziej zobiektywizowanych, geometrycznych może oznaczać równie dobrze odrzucenie metafizyki. Szczególnie wolne od metafizyki miały być postawy awangardy artystycznej. Gdy śledzi się historię malarstwa drugiej połowy XX wieku, można zauważyć wysiłek twórców, próbujących uporać się z problemem określenia statusu obrazu rozumianego zarówno jako płaszczyzna o określonych właściwościach materialnych, ale też znak idei. Malarstwo Anny Szprygner odnajduje swoje miejsce w autorefleksyjnej koncepcji, w ramach której obraz każdorazowo pyta o własne możliwości.

Foto: Anna Szprynger, bez tytułu, 2012-2013, akryl na płótnie, 100 x 120 cm, fot. dzięki uprzejmości artystki
Etyczny nihilizm - Obrzędy intymne Zbigniewa Libery. Czytanie sztuki
Spotkałam się niedawno z poglądem, że teksty krytykujące prace powstałe kilka dekad temu są niepotrzebne i mogą świadczyć o niedojrzałym rozhisteryzowaniu autora, który w dodatku nie przyswoił sobie tzw. klasyki. Niektórzy zdają się twierdzić, że pewnym pracom po prostu należy dać spokój, uznając ich niekwestionowaną pozycję w kanonie. Dla mnie jest to pogląd niedorzeczny, ponieważ przyjęcie go zwalnia od samodzielnego myślenia i odczuwania. Widzę konieczność powracania do pewnych tematów, m.in. po to, by ośmielać czytelników do wyrażania istotnych wątpliwości i niepoddawania się tzw. autorytetom sztuki. Naturalnie, aby uczestniczyć w kulturze, potrzebne są pewne kulturowe kompetencje, jednak postmodernistyczna wizja świata i utrwalające ją kategorie lansowane w licznych publikacjach jako obowiązujące, nie powinny zakłócać zdrowego rozsądku i poczucia przyzwoitości. Niniejszy tekst jest wyrazem niezgody na możliwość deptania ludzkiej godności w ramach tzw. działań artystycznych. Powstała 30 lat temu praca Zbigniewa Libery Obrzędy intymne, prezentowana właśnie na wystawie Corpus w warszawskiej Zachęcie, uchodzi za klasykę polskiej sztuki krytycznej. Każdy absolwent uczelni artystycznej, historii sztuki, a może także kulturoznawstwa najpewniej wie (choćby z literatury czy z treści wykładu o sztuce krytycznej), o czym mniej więcej jest ten jedenastominutowy film.

Foto: Zbigniew Libera, „Obrzędy intymne”, 1984, kadry z filmu wideo, kol. Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, materiały prasowe Zachęty
W najnowszym „Arteonie” także tekstem o drzeworycie japońskim nową serię dotyczącą japonizmu w sztuce europejskiej otwiera Włodzimierz Wrzesiński, ciekawy pomysł łączenia street artu i dizajnu w apartamentach hotelowych przedstawia Milena Maćkowiak, a Karolina Staszak komentuje panel Czy sztuka potrzebuje papieża?, który odbył się na marginesie wystawy Papieże w krakowskim MOCAK-u.
W październikowym „Arteonie” ponadto - jak zwykle - komentarze, recenzje książkowe, aktualia i inne stałe rubryki.

Okładka: Olga Boznańska, „Dziewczynka z chryzantemami”, 1894, wł. Muzeum Narodowe w Krakowie
Zgłoszenie chęci kupna obiektu
Zgłoszenia chęci kupna przyjmowane są od osób zalogowanych w Artinfo.pl
W przypadku braku konta prosimy o rejestrację.
Uwaga - osoby nie pamiętające nazwy użytkownika i hasla mogą otrzymać przypomnienie na adres mailowy, użyty przy pierwszej rejestracji konta.
Prosimy wybrać poniższy link „przypomnij hasło” i wypełnić tylko pole adres e-mail.
W przypadku pytań, prosimy o kontakt z naszym biurem:
22 818 94 68 (poniedziałek - piątek: 10:00 - 17:00)
email: [email protected]